Pochodzący z Rumunii Deian Sorescu powinien być doskonale znany każdemu, kto choć trochę śledzi rozgrywki polskiej Ekstraklasy. Wahadłowy dokładnie rok temu nie schodził z ust każdego sympatyka rodzimych rozgrywek – wszystko za sprawą tego, że był częścią sensacyjnego transferu. Nie za sprawą swojego nazwiska, a kwoty, na jaką ten opiewał. Okazuje się, że rok po transferze, w Polsce nie jest już chciany i wraca do Rumunii. Aktualnie w ramach wypożyczenia.

Deian Sorescu – historia transferowa
Prawdziwa kariera Deiana Sorescu (nie licząc mniejszych klubów) rozpoczęła się w 2018 roku, kiedy to piłkarz trafił do rumuńskiego Dinama Bukareszt. Zagościł w nim równo cztery lata, radząc sobie świetnie i wzbudzając zainteresowanie znacznie lepszych klubów. Jednym z nich okazał się polski Raków Częstochowa, który bardzo zaciekle (i długo) walczył o sprowadzenie go do Ekstraklasy. Ostatecznie się to udało, a w styczniu 2022 roku Sorescu trafił do Częstochowy. Kosztował aż 700 tysięcy euro, co okazało się być rekordową sumą, jaką Częstochowianie wydali na piłkarza. W całej swojej historii.
Grając w barwach Rakowa przez równo rok, Deian Sorescu okazał się być zawodnikiem niewartym wszystkich tych pieniędzy. Dwie bramki i jedna asysta w piętnastu meczach okazały się zbyt małym dorobkiem. Choć więc Raków podpisał z nim kontrakt do 2025 roku (do końca czerwca), już na początku 2023 roku rozpoczął poszukiwania potencjalnego zainteresowanego piłkarzem.
Gdzie teraz gra rumuński wahadłowy?
Jak podaje Gazeta-Lokalna.pl, w ubiegły piątek finalizacji doczekały się rozmowy pomiędzy włodarzami Rakowa Częstochowy i rumuńskiego pierwszoligowca – zespołu FCSB. W ich rezultacie, rumuński wahadłowy trafił do niego na wypożyczenie. To kosztowało Rumunów 150 tysięcy euro i będzie ważne aż do końca trwającego sezonu. Co stanie się z “przepłaconym” wahadłowym później? O wszystkim zadecyduje zapewne jego zachowanie w nowym klubie. Pewne jest, że w razie ewentualnego transferu, skorzysta na nim również Dinamo Bukareszt (trafi do niego dokładnie 150 tysięcy euro). Wykupienie wahadłowego będzie zaś kosztowało milion euro.